Oczywiście, że są przeróżne okoliczności, i właśnie dlatego - dla podkreślenia ich podniosłego charakteru - stosuje się tytulaturę.
Rzeczywiście mówienie o sobie w osobie trzeciej jest po pierwsze komiczne, po drugie - dość niepoprawne, biorąc pod uwagę wszelkie choćby najbardziej ogólne zasady etykiety (właśnie dlatego, że jest komiczne i groteskowe).
No dobra, JCKM w aktach prawnych tak pisze o ministrach, ale wynika to z ich pozycji ustrojowej i z mojej upierdliwości co do nazewnictwa - tak naprawdę to nie musiałby, można poprzestać na c. i k. ministrze X, nie mówiąc o ministrze JCKM.
Wiem też, że nasz JCKM się nie obraża na mówienie do niego tak, jak się chce i szybko przechodzi na “Ty” (ja robiłem to wolniej, w gruncie rzeczy kompletnie bez sensu). Mnie samego też nie drażni stosowanie niewłaściwej tytulatury, chyba że ktoś mnie tytułuje w sposób, jaki przysługuje Najjaśniejszemu Panu - po prostu uważam, że tworzyłoby to niepotrzebne nieporozumienia
.
Bardzo podobało mi się w tej kwestii podejście nieistniejącej niż Nordii - król ze wszystkimi był tam na “Ty” i bardzo luźne relacje panowały w całym kraju, bardzo zresztą sympatycznym.
W ogóle odnoszę wrażenie, że w Austro-Węgrzech panuje coś pomiędzy różnymi zwyczajami - z jednej strony jesteśmy dla siebie mili (mam wrażenie) i używamy tytułów, o ile nie są uciążliwe, a z drugiej nikt nie jest bucem, obrażającym się na byle pomyłkę
.