Nieomal rocznicowa Mowa Tronowa

JCKM Franz Leopold I
Awatar użytkownika
Reakcje:
Posty: 1085
Rejestracja: 8 lata temu
Lokalizacja: Hofburgpalast, Wien

Kto to?

Ordery

Landstreitkräfte

Nieprzeczytany post autor: Franz Leopold I »

Słowem wstępu

Początkowo tekst ten ukazać się miał 22 marca, w dniu moich urodzin, jako że tradycyjnie, zarówno w naszej tradycji wirtualnej, jak i przedinternetowej, dzień urodzin panującego Monarchy zawsze obchodzony był jako święto państwowe; po namyśle jednak doszedłem do wniosku że to jednak zdaje się być nie w dobrym guście.
Następnie ukazać się miał w dzień Wielkiej Nocy; wszak Monarchia nasza w historii realowej zawsze, a i w historii wirtualnej często, miała mniejsze lub większe związki z chrześcijaństwem, a i treść niniejszej odezwy wydawała się tematycznie, cokolwiek, a propos - piszę tu bowiem o swoistym odrodzeniu. Ale jednak, mimo wszystko osobiście, realowo ani wirtualnie nie jestem chrześcijaninem, więc choć życzenia byłyby jak najbardziej na miejscu, to doszedłem do wniosku że nie jest to może właściwy moment na publikację manifestów jakiejkolwiek natury.
Ostatecznie miał ten list ukazać się wczoraj - piszę te słowa w dniu 25 kwietnia - czyli w dniu właściwej rocznicy; tutaj jedynym usprawiedliwieniem jakie mam dla siebie jest brak czasu spowodowany, cóż, życiem realnym.
Postanowiłem jednakowoż, mimo tego opoźnienia, w końcu opublikować go dziś; obawiałem się bowiem że jeżeli znowu postanowię czekać na ten czy inny ‘idealny moment’, znów tygodnie i miesiące przeciekną przez palce, jak to mają w zwyczaju. Oto więc niniejszym składam na Wasze monitory, drodzy, ten oto owoc przemyśleń Waszego Starego Pierdoły który rodził się, w tej czy innej formie, od nieomalże roku.

Mowa Tronowa JCKM Franciszka Leopolda I

Do moich ludów!

An meine Völker! Népeimhez! Mým národům!

Przyjaciele.

Koniec końców, mili moi, uważam że dzisiejsza data jest poniekąd idealna na tę mowę. Otóż dziś, 25 kwietnia roku 1925 - albo jak się niemądrze upierają zagranicą, 2025 - mija oto dwadzieścia lat i jeden dzień odkąd pewien młody mężczyzna z nadpobudliwą fantazją (wybacz Ojcze) opublikował w Sieci następujące słowa:

Dnia 24 kwietnia 2005 Cesarz i Król Franciszek Józef II założył od nowa Cesarstwo i Królestwo Austro-Węgier.

Internet był wówczas stosnkowo nowym wynalazkiem, i jestem przekonany że gdyby @Franz Joseph von Habsburg wiedział, że jest on wynalazkiem który nie zapomina, i że będę mu ten pierwszy akt regularnie przypominał, to dałby sobie spokój i nie byłoby nas tu dzisiaj. Cóż, papo, to se nevrátí, już za późno żeby to odkręcić!

Czemu zwracam uwagę na ten nieszczęsny jeden dzień? Czy nie powinienem raczej próbować zatuszować tej oczywistej gafy? Czy naprawdę mam tyle tupetu żeby próbować obrócić to w pozytyw? Ależ oczywiście!

Jeden dzień, najczęściej w postaci zwrotu rok i jeden dzień, od zawsze w folklorze i tradycji wielu narodów jest terminem magicznym, baśniowym.
I wydaje mi się teraz gdy piszę te słowa, że jest to jak najbardziej adekwatne do naszej sytuacji!
Czymże bowiem jest to miejsce, ta idea, ta społeczność, jeżeli nie opowieścią, baśnią którą snujemy wspólnie od przeszło dwóch dekad?

Wszak nawet sama nazwa tych niesamowitych tworów które tu istnieją dzięki nam, państwa wirtualne, oznacza nic innego jak byt złudny, nienamacalny i istniejący tylko w umyśle jednostki lub zbiorowości. I oto tu jesteśmy, jako ta zbiorowość, DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ. Co więcej, przez te dwie dekady okazało się niejednokrotnie, że te wirtualne osobowości, wirtualne znajomości i wirtualne inicjatywy przerodziły się w przyjaźnie i związki jak najbardziej realne. Wiem o innych, ale nie naruszając dyskrecji powiem tylko że ja sam poznałem za pośrednictwem mikronacji przelotnych znajomych, wieloletnich przyjaciół, współlokatorów, współpracowników, a nawet więcej niż jedną, że tak to ujmę, bliższą znajomość…
Ba! Z niektórymi z osób które poznałem właśnie w Monarchii (wiecie kim jesteście) utrzymuję po latach bliższe i częstsze kontakty niż ze znaczną większością osób z którymi chadzałem do szkół!

Co do dat jeszcze, myślę że każdy kto przez te lata tu był, ma takie które wspomina najlepiej i które przywołują na myśl najmocniejsze emocje i skojarzenia. Muszę przyznać z niejakim wstydem, że w moim przypadku nie była to ani data powstania, pardon, ‘założenia od nowa Cesarstwa i Królestwa Austro-Węgier’, nie była to też data cokolwiek późniejsza, kiedy JCKW Franciszek Józef II wyświadczył mi niewiarygodny zaszczyt w popstaci adoptowania mnie, ani też kiedy jakiś czas później ówczesna Rada Państwa obdarzyła mnie zaszczytem jeszcze większym wybierając mnie kolejnym Monarchą. jest to data cokolwiek prywatna, i podejrzewam że z osób wciąż obecnych tu na tym forum, niewiele ją pamięta.

Był to mianowicie 27 lutego 2017 (jako że nie używaliśmy wówczas obecnego systemu dat), kiedy to po latach nieobecności, przypomniało mi się istnienie Austro - Węgier, odnalazłem też ich ówczesne forum, i ze smutkiem stwierdziłem, że kilka miesięcy wcześniej Monarchia oficjalnie ogłosiła zakończenie działalności.
Wiedziony nostalgią postanowiłem wówczas założyć małego bloga, który miał służyć jako swoiste muzeum? Pomnik może? Dla tego wszystkiego czym w moich wspomnieniach i sercu Monarchia była. Było mi tak zwyczajnie, po ludzku, szkoda, że tyle lat wspólnej zabawy skończyło się i zapewne za parę lat zniknie całkiem.
Jakże się myliłem!
Parę miesięcy później, człowiek wyjątkowy, którego zwykłem kiedyś nazywać Przyjacielem, ale którego przyjaźń, tak jak i Was pozostałych, karygodnie zawiodłem, zaczął mi odpowiadać na forum! Podjął rzuconą przeze mnie rękawicę, pomógł zwołać z powrotem starą gwardię, i wraz z nimi niemałym wysiłkiem pomógł mi podźwignąć Austro-Węgry z nieomal niebytu, nie tylko do aktywności, ale na pewien czas wręcz do świetności! (Nie wymieniam Cię po imieniu, bo nie wiem prawdę powiedziawszy czy chcesz jeszcze cokolwiek wspólnego mieć ze mną, i zasłużenie, ale jeżeli to czytasz to wiedz, że na zawsze będę Ci wdzięczny choćby i za tamto.)

Od tamtego czasu wydarzyło się wiele i w Monarchii i w mikroświecie, państwa powstawały, państwa które wydawały się wieczne przestawały istnieć, nowi ludzie przybywali, starzy mikronauci czasem powracali, ale też jeszcze więcej osób odchodziło czy to z powodu ‘realiozy’, czy też po prostu ze zmęczenia i wypalenia.

Dzisiaj, Anno Monarchii 1925, że pozwolę sobie zacytować jeden z dawniejszych zabytków polskiego piśmiennictwa, Koń, jaki jest, każdy widzi. Ludzie czasem tu zaglądają, spływają do nas jakieś informacje z zagranicy, czasem nawet ktoś pojedynczy pojawi się pełen dobrych chęci… Ale Monarchia w chwili obecnej, jest de facto nieaktywna. Pragnę też powiedzieć wprost i z całą mocą: Jako osoba której zaufaliście i powierzyliście odpowiedzialność, odpowiedzialny za ten stan rzeczy jestem ja i moje wieloletnie zaniedbania.

Skoro jednak wspomniałem wcześniej o związku tej magicznej daty …i jeden dzień z baśniami i tworzeniem, chciałbym teraz spróbować od niej ukraść odrobinę magicznej mocy.

Myślę że jeszcze możemy. Myślę, że jeszcze tli się w nas ten ogień, to Szwejkowe szaleństwo, ten naddunajski duch.
Myślę, że tak jak podnosiliśmy się z kryzysów przed laty, tak i dziś, w tę niesamowitą rocznicę, możemy spróbować raz jeszcze.
Bowiem jest to rocznica niezwykła! Jesteśmy, wszyscy jak tu stoimy, nawet jeśli jesteśmy bardziej ‘weteranami’ Monarchii niż jej faktycznymi mieszkańcami, dziedzicami jednej z najdłużej istniejących polskich mikronacji. Znam Was, wierzę w Was, i pewien jestem jednego - jeżeli jest grupa ludzi, która mogłaby dokonać czegoś tak niezwykłego jak kolejny raz rozbujanie tej łajby, jak ponowne wysłanie na orbitę S.M.S. „Viribus Unitis”, jak dokonanie absolutnie czegokolwiek co nam się zamarzy w naszych C. i K. duszach, to jesteśmy to my.
Jeśli zechcecie.
Stoję dziś tu przed wami, w środku nocy, przed Hofburgiem, i wyciągam rękę.
Nie rzucając rękawicę, ale wręcz przeciwnie, prosząc do tańca. Zapraszając do wspólnej zabawy która może być tak huczna i płomienna, że będą o niej mówić jeszcze nasze wnuki.

Ale to od Was wszystkich zależy czy zaproszenie przyjmiecie.


Ja ze swojej strony mogę tylko obiecać że zrobię wszystko co w mojej mocy (a nie jest to niestety tyle co piętnaście lat temu), żeby pomóc, ułatwiać, proponować i inspirować, obiecuję, jeżeli do mnie dołączycie, być w pierwszym szeregu kiedy tylko będę w stanie.
Tak mi dopomóż Szwejk.

Na koniec zaś tego przydługiego wywodu, utrzymanego we wspaniałej tradycji marudzenia Starego Pierdoły, mam dla Was trzy słowa:

Przepraszam. Za nieobecności, zaniedbania, za to że niejednokrotnie lęki przed porażką czy zniechęcenie jej potencjałem powstrzymywały mnie przed zrobieniem czegoś, choćby niedoskonale, ale zrobieniem. Teraz już wiem, że rzeczy które są zrobione, napisane, poruszone w sposób niedoskonały, mają większą wielokrotnie wartość niż te które nie wydarzyły się w ogóle i pozostały nieziszczonym marzeniem.
Dziękuję. Dziękuję Wam wszystkim, obywatelom, emerytom, gościom zagranicznym, przyjaciołom, wrogom, poprzednikom i następcom, wszystkim naraz i każdemu z osobna. Bowiem jeżeli czytacie te słowa, to znaczy, poza wszystkim innym, że wciąż tu jesteście, w tej czy innej formie. Ni mniej ni więcej, oznacza to, że ta niecodzienna rzecz którą zbudowaliśmy tu wspólnie na przestrzeni ostatnich dwudziestu (sic!) lat, w dalszym ciągu i mimo wszystko zajmuje choć tyle miejsca w Waszych sercach, że postanowiliście poświęcić kilka drogocennych chwil na to żeby przeczytać moje wynurzenia.
Proszę. Nie nakazuję jako Cesarz i Król, nie ustalam jako administrator forum, ale właśnie proszę Was tkliwie o… Wyrozumiałość. Dla mnie, jako że postanowiłem Wam tutaj dziś obnażyć kawałek swojego ducha w nadziei że coś dobrego z tego wyniknie; dla siebie nawzajem, jako że w każdej społeczności która istnieje tak długo siłą rzeczy musi narosnąć trochę napięć, animozji i konfliktów. Ale też, co najistotniejsze, bądźcie wyrozumiali dla Siebie samych, bo każde z nas ma rzeczy których żałuje, niezależnie od tego czy to żal że się coś zrobiło, czy wręcz przeciwnie, że się czegoś zrobić nie dało rady.

To wszystko powiedziawszy, nie mogę zakończyć inaczej niż cytatem:


Posłusznie melduję, że znowu jestem!


Co do konkretów - w najbliższych dniach przygotuję formalne akty prawne dotyczące następujących kwestii:

  • całkowita amnestia dla wszystkich osób które skazały C.i K. sądy w historii istnienia państwa;
  • potwierdzenie wszystkich obywatelstw jakie były nadane od początku naszego istnienia, również w przypadku zrzeczeń, pozbawień oraz jeśli nie zachowała się dokumentacja, za poświadczeniem zaufanych osób
  • potwierdzenie wszystkich nadań tytułów szlacheckich, arystokratycznych i honorowych, na zasadach powyższych
  • szereg propozycji ustrojowych poddanych pod publiczną debatę i rozstrzygniętych w drodze referendalnej, m.in.:
    • stworzenie minimalistycznego, przejrzystego prawa opartego bardziej na kwestiach praktycznych i realiach mikronacyjnych niż na prawie realowym, inspirowanego jednak wartościami i tradycjami Monarchii
    • stworzenie ustroju państwa który będzie oparty na dobrowolnym udziale osób najbardziej zasłużonych i aktywnych, oraz będzie uwypuklać tradycje i kultury poszczególnych krajów wchodzących w skład Monarchii
    • przejrzenie i odnowienie relacji dyplomatycznych z aktywnymi państwami Mikroświata, ze szczególnym uwzględnieniem naszych sąsiadów starych i nowych
    • reforma i aktywizacja sił zbrojnych, które zawsze w naszej historii, zarówno realnej jak i wirtualnej, stanowiły dumę i perłę aktywności Monarchii
  • Wasze propozycje!

Dano dnia 25 kwietnia 1925 środku nocy,
Hofburgpalast Wien,
Franz Leopold I, z Bożej łaski cesarz Austrii; apostolski król Węgier, król Czech, Dalmacji, Chorwacji, Sławonii, Galicji, Lodomerii i Illyrii; arcyksiążę Austrii; wielki książę Krakowa, książę Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy, Bukowiny, Górnego i Dolnego Śląska; wielki książę Siedmiogrodu, margrabia Moraw, uksiążęcony hrabia Habsburga i Tyrolu etc.
Stary Pierdoła.

Obrazek


ODPOWIEDZ Podgląd wydruku

Wróć do „Pałac Schönbrunn”