-Házigazda úr, házigazda úr! - Z daleka darł się w niebogłosy wąsaty starszy pan lekko kulejący na prawą nogę. W ręku trzymał jakiś dokument. Nieco zasapany podszedł do wysiadajacego właśnie ze swojego automobilu leutnanta...
-Házigazda úr, list do pana, Panie Gospodarzu. Uff...Miołem szczynście, żem pana dorwoł tero. Jużem mioł iść na pole...- rzekł mężczyzna, cały czas łapiąc powietrze w usta.
-A dziękuję...My się znamy?- zapytał, po czym spojrzał na dokumenty-Skąd pan żeś wiedział, że to do mnie? - zapytał ponownie...
Pan żeś na pewno nowy Házigazda úr. Kto by tu w takiej automobiliji podjechoł?, hę. Wybacz pan, nie przedstawił żem się. Jam jest Zoltán Hagyma i to jam jest tutej zarządcą pól i pana sługa. Miło mi poznać, Házigazda úr- siwy starszy pan zdjął czapkę, wytrzepał w chore kolano, po czym dość energicznie skłonił się przybyszowi.
-Aha. Czyli pan, panie Zoltánie zarządza terenem, jak mnie nie ma i wdraża wszystkie projekty, które zlecę - Grüner zapytał się nie zastanawiając się czy dostanie odpowiedź.
Házigazda úr, można by tak rzec, tykom nie do końca wim co to te pana projekty? - uśmiechnął się zawadiacko pokazując pięknie przerzedzone zęby.
Panie drogi, chodzi mi o pomysły. Jak mi coś wpadnie, to pan je realizuje?
Coś, na ten kształt. Coś na ten kształ - Pan Hagyma udał, że zrozumiał, pociągnął nosem i wytarł w sposnie... to co pod nim zostało.
Leutnant już tego nie zauważył, skupił się na czytaniu listów...
-Ok. Czyli jednego gościa już mamy... - wyjął kajet i odznaczył w nim jakieś nazwisko. Melduj mi pan, jak jakaś poczta do mnie będzie!
-Oczywiście, będę spieszył od razu do pana, Panie Gospodarzu. Poczta w naszej wsi jest taka dumna! Tyle listów na dzień to jeszcze my nie mieli! - dodał z radością.
-To ile tego jeszcze macie? - zapytał z ciekawością Gruner.
-No, wszyćkie które Pan Gospodarz ma w rynce. Dużo, co nie? - Hagyma czekał na potwierdzenie...
Grüner spojrzał na ręce, w dłoni trzymał raptem cztery listy...
-Panie Hagyma, będzie tego więcej. Dużo więcej! Chodź mi tu teraz pokaż co dla mnie przygotowaliście za posłanie. - odwrócił się i ruszył ku swojemu nowemu domostwu, do Pałacu Biskupiego.
Zoltán aż się zatrząsł z radości jak usłyszał co będzie się działo na wiejskim urzędzie pocztowym, po czym pokuśtykał za "panem gospodarzem"...