Monarchia Austro - Węgierska

Österreichische Alpenfahrt
Dzień IV
Odcinek Specjalny nr 7
Trudność - I

14.września 1920roku, godzina 8:52 (czas trwania 3’52’)

Triest-Klagenfurt
Wczesnym rankiem rajdowcy wrócili do rywalizacji. Przed nimi krótki i szybki OS. Opuścili Triest równo o 5-tej rano, po czym skierowali swoje pojazdy na północ, ponownie do Görz. Stamtąd poprzez małą mieścinę Most na Soči(St.Lucia 157m n.p.m.) i Kirchaim udali się do Krainburga(Kranj 406m n.p.m.), miasta znanego z przemysłu elektronicznego i oponiarskiego. Za miastem zaczyna się kolejna wspinaczka aż po pasma górskiego Karawanki i przełęczy Ljubelj (niem. Loiblpass; 1369 m n.p.m.). Kręte drogi przysporzyły zapewne wielu kierowcom sporo problemów. Po pokonaniu górskich serpentyn mogli dodać więcej gazu i już zbliżają się do Celowca(446m n.p.m.). Jeszcze chwila i będą na miejscu! Głównym celem jest Klagenfurt Hauptbanhoff, dworzec przy którym usytuowana jest meta odcinka…

Łącznie do pokonania było 214km.

UWAGA: TO ODCINEK SPECJALNY NR 7 1. ÖSTERREICHISCHE ALEPNFAHRT 1920 - TUTAJ KIEROWCY DOKONUJĄ WPISU NA FORUM O WSKAZANEJ POWYŻEJ DACIE I GODZINIE...
Premie Czasowe (poziom trudności I)
1miejsce: -3min.
2miejsce: -2min.
3miejsce: -1min.

Czerwony Austro-Daimler von Groc Hrychowicza melduje się na punkcie kontrolnym w Klagenfurcie.

Wymęczony nocną naprawą kierowca automobilu marki Puch oznaczonego numerem "11" przebył trasę z Triestu do Klagenfurtu i wpada na Odcinek Specjalny numer 7. Meta tuż, tuż...

Punktualnie o 5 rano, baron ruszył na trasę wyścigu, samochód był dobrze przygotowanym, wszystkie usterki naprawione, a kawa w termosie pachniała przewybornie.
Byle się nie rozpraszać!!!!
-Minuta do odrobienia!-tłukły się w głowie barona, słowa Istvana.

Melduję się

Przybywam

Ale tłoczno.
Jak nic nie pokrzyżuje planów Szanownego Gryfa von Groca to może teraz jechać nawet tyłem i wygra.
Z moich zapisków "live" ma 10 minut przewagi nad drugim w stawce węgierskim krążownikiem szos...

Heinz-Werner Grüner pisze: ↑4 lata temu

10 minut przewagi

To całe lata świetlne

Jestem.

Na starcie marzyło się mi podium, pewnie jak każdemu. Ale nie sądziłem, że aż tak pomyślnie ułoży się dla mnie ten wyścig. Nie ma co jednak dzielić skóry na niedźwiedziu, do mety jeszcze kawałek. Dopiero po jej przekroczeniu będzie można świętować. Zatem gaz do dechy, ku mecie wyścigu.