16 maja
Słońce od dawna już schowało się za horyzontem, zostawiając Sarajevo, Bośnię oraz całe tereny Naddunajskie we władanie swego księżycowego krewniaka. Jednak Miroslav wciąż chodził po pokoju, udostępnionym mu przez Ahmeda na czas jego przyjazdu. Nie chcąc budzić gospodarza, całą sytuację, jaka w ciągu ostatnich kilkunastu godzin miała miejsce na Węgrzech, opisywał w myślach. Najmroczniejszych, najobelżywszych, najpodlejszych, ale wciąż myślach. Prawo gościny jest rzeczą świętą, niezależnie od narodu czy religii. Nie chciał tego nadużywać wylewając z siebie potok złych słów.
- I jeszcze ta propozycja... Co za tupet... - szepnął Miroslav, nieco już się uspokajając. Ochłonąwszy, zaczął bardziej analitycznie podchodzić do sprawy. Wiedział jednak, że czasu jest coraz mniej i każdy moment zwłoki będzie za sobą nieść coraz poważniejsze konsekwencje.
Co z tymi Węgrami? Była to teraz główna myśl owej nocy muzułmańskiego miesiąca szaban, który zmierzał ku końcowi. Otóż z Węgrami... wszystko w porządku. Informacje, jakoby naród węgierski miał masowo poprzeć Leszka van der Fryssau na Apostolskiego Króla, okazały się być zwykłą wydmuszką. Madziary to co prawda nieco filuterni marzyciele, ale kiedy trzeba to myślą racjonalnie i zachowują zimną krew. Dlatego też z powodu wybryków uzurpatora nie można przekreślać planów dalszej unii z Węgrami. Ale większą samodzielność w obrębie owej unii trzeba zachować. To już też będzie kwestią nowej Ugody, która na pewno powstanie. Jego Cesarska i Królewska Mość Franciszek Józef II już o to zadba...
Właśnie, Jego Majestat... Radosna nowina o chęci objęcia cesarsko-królewskiego tronu z woli narodów przez człowieka, którego szanował i podziwiał. Stawiał zawsze za wzór w kwestiach politycznych i moralnych. Wrócił. I gotów jest, przy poparciu ludów naddunajskich, na powrót objąć we władanie swoją Schedę. Dziedzictwo. Historię. Ale też Przyszłość. Bo chociaż FJII nie jest najmłodszym monarchą, to wie z której strony wieje wiatr zmian. Miroslav był przekonany, że Jego Majestat wiedział o tym, że władza winna stanowić jedność narodów, ale nie może ona dążyć do centralizacji, jak było to kiedyś. W każdym razie, będzie trzeba do tego dążyć, aż sytuacja nieco okrzepnie...
Barbarez wrócił myślami do prowodyra poniedziałkowych zdarzeń. I do wysuniętej przez niego propozycji...
- Księstwo Bośni i Hercegowiny? Wspólny zarząd Austrii i Węgier? Toż to wciąż kondominium, tylko pomalowane pstrokatymi kolorkami! Jak tak można?!? - Miroslav aż się zaczerwienił ze złości na myśl o owej "ofercie"... ale nie wybuchnął. Nie chciał obudzić Ahmeda, który dzisiaj zapracował się za czterech. Mobilizacja wojsk, rozmowy na forum Rady Naddunajskiej... aż się zawstydził, widząc jak do tej pory niewiele zrobił na tle swego gospodarza. Tego człowieka trzeba ozłocić. Co najmniej.
Ale nie wolno było lamentować, tylko zabrać się do działania. Miroslav usiadł przy biurku, zapalił lampkę, wziął ryzę papieru i zaczął spisywać dokument, który wieczorem zostanie odczytany przed ratuszem w Sarajevie. Nalał sobie mocnej tureckiej kawy do filiżanki - czekała go bowiem długa, bezsenna i pracowita noc.