Re: Majątek Ziemski Lednice
Chętnie panów dziś w Lednicach zobaczę.
Chętnie panów dziś w Lednicach zobaczę.
Pana na włościach na dziedzińcu powitałacała służba wraz z adiutantem i zarządcą majątku. Po uprzejmym powitaniu baron poszedł rozejrzeć się jak idą przygotowania do balu sylwestrowego.
Dziękuję za zaproszenie, przyjeżdżam że skrzynka szampana
Ja również przyjadę z szampanem i dobrym kawiorem
Cieszę się. Za niedługo zaczniemy zabawę.
Około godziny dziewiętnastej zaczęli przybywać goście. Jako pierwsi zjawili się dowódcy dywizji, brygad i pułków praskiego korpusu armii.
W miarę upływu czasu i kolejnych butelek wina i tańców wszyscy bawili się coraz lepiej.
Wtem spod ław i siedzisk, powstałych na chwile ostatnie, czuprynę swoją wynurzył baron Grüner. Jeszcze wczorajszego dnia przybył on proszony do Lednic, na pożeganie roku 1921 roku.
Przyjmijmy zatem retrospeckcję obserwatorów za rzecz odbytą…
Bal już był w rozkwicie, kiedy się zjawił, nie całkiem trzeźwy, ale też nie na tyle “trafiony” upojeniem alkoholowym by fasonu nie zachować.
Złożył więc i podziękowania na ręce gospodarza i życząc mu, za pomocą co najmniej wyszukanych “frazesów”, pomyślności w nadchodzącym roku. Dało się również usłyszeć, żeby za punkt honoru pokoju wśrod szlachty pilnował i niewiasty o licu cudownym wypatrzył i za żonę sobie wziąwszy na kolejną elekcję raczył się z zamiarem królewskim stawić…
Długie te życzenia były, że zaczęto już Pana Lednic wzywać na kuchnie, czy czekać z podaniem bażantów, czy wstrzymać się jeszcze…
I tak chwil kilka to zajęło, po czym ukłoniwszy się w pas, ruszył w tan w rytm nowych brzmień orkiestry przygrywającej na balu. Baron Zielony nie próżnował i za kołnież nie wylewał. Nie raz sugerowano mu by jął przystopować ze wznoszeniem toastów, ale humor miał on niezwykle radosny to i też słuchać za bardzo nie chciał. No i stało się, chwil kilka po północy, po kilku tęgich okrzykach i trzech szklanic przechyleniu padł rażony piorunem… I tu retrospekcja się kończy, a zaczyna … ból głowy..
Zaraz po otrzymaniu kopii dekretu nadającego herb baron zarządził umieszczanie go gdzie tylko się da: na bramie, na fasadzie, nad drzwiami, na krzesłach, w loży kościelnej i gdzie jeszcze mu fantazja przyszła. Służba pomstowała na te pomysły i dodatkową pracę, ale co mogla zrobić? Budżet domowy trzeba jakoś dopiąć
Rankiem, gdy większość ludzi dopiero się budzi do słońca, spod wstającego słońca pędzi na koniu młody mężczyzna. Słońce zasłania służbię dokładne obejrzenie ciemnej postaci. Peleryna, skórzana tunika, rękawice, i za nią jakaś kobieta- reportuje goniec dla swego Pana.
Jak rozmywa się toczyła, tajemniczy mężczyzna wjechał z dużą prędkością do posiadłości, naturalnie kierując koniem pośród ścieżek i szlaków do rezydencji.
Gdy pojawił się przed domem, budząc służbę okazało się, że wcześniejszą pobudkę z adrealiną zapewnił Horace Richelieu i Olubayo, którzy przyjechali na zadbanym ogierze w maści złotoczarnej, przy czym ogon i grzywa są trochę ciemniejsze
-Witajcie, moi przyjaciele! To ja, Horace Richelieu! Przybyłem wcześniej, aby nie tracić dnia! Dama Sophie przyjedzie później, gdyż znalazła dwie lektury o geografi tegoż Królestwa.
Pan domu, niewiele mniej zaskoczony od służby, z pomocą lokaja szybko się przyodział w najlepszy garnitur i wybiegł na dziedziniec po drodze poprawajac zwisający z klapy order
-Dosyć wczesna pora na odwiedziny, Panie Horacy. Zapraszam w moje skromne progi-powiedział z uśmiechem kłaniając się gospodarz po czym skinął na stajennego aby ten zajął się wierzchowcem
Sam zaprowadził gości do głównej sali.
-Jak wrażenia z drogi? Morawy to piękna kraina, Uwielbiam patrzeć na winnice ciągnące się po horyzont- zagaił baron, po czym zaproponował coś do picia.