Przyznam szczerze, że lubiłem nasz stary, nieregularny podział zawierający w sobie małe kraje koronne obok dużych, który z jednej strony wydawał się niepraktyczny, ale z drugiej - nigdy łączenie krajów koronnych tak, by każdy vacat był obsadzony, nie przyniosło efektów w postaci równej aktywności tychże. Nic nie zaszkodzi, żeby jeden namiestnik miał więcej krajów, ale ustrojowe łączenie ich pod namiestników zwiększa tylko chaos przy każdej zmianie.
Dla uściślenia, bo widzę że jest teraz dużo wątpliwości - sytuacja z dawnych czasów wyglądała tak:
Monarchia Austro-Węgierska dzieliła się na dwie części składowe (po niemiecku jest to ciężko przetłumaczalny termin Reichshaelfte; czyli Połówki państwa):
Królestwa i kraje w Radzie Państwa reprezentowane (Przedlitawię; Austrię) i Kraje Korony Św. Stefana (Zalitawię; Węgry), oraz kondominium - Bośnię i Hercegowinę, zarządzaną centralnie.
Części składowe dzieliły się na kraje koronne. Przedlitawia miała ich kilkanaście (Austria Dolna, Górna, Styria, Galicja i Lodomeria, Bukowina, Tyrol etc.). Zalitawia tylko dwa (Węgry i Chorwację).
Osobno należy wymienić Bośnię i Hercegowinę jako kondominium zarządzane przez rząd JCKM.
Wojska obrony krajowej, wspomniane przez Jego Majestat wyżej, funkcjonowały na poziomie nie krajów koronnych, a części składowych. Kiedyś rząd JCKM miał tylko trzy ministerstwa, bo też na szczeblu wspólnym się decydowało niewiele - Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Dworu JCKM, Ministerstwo Wojny i Ministerstwo Skarbu, a części składowe miały swoje rządy - cesarsko-królewski i królewsko-węgierski, które zajmowały się sprawami na swoim szczeblu.
Dziś zerwaliśmy z tym podziałem i mamy kraje koronne, które są modyfikowalne zgodnie z art. 67 Ugody w drodze ustawy, co jest zerwaniem z wcześniejszą tradycją i "upraktycznieniem" podziału terytorialnego Monarchii w duchu federalizmu zamiast poprzedniego dualizmu.
Nie wiem, jak będzie to teraz rozwiązane; wydaje mi się, że łączenie historycznych krajów koronnych na siłę tylko po to, by zapełnić vacaty nie ma sensu (jeżeli ktoś chce zajmować się tylko Bukowiną, to po co mu ładować Galicję do agendy?); nie widzę też sensu w sztywnym trzymaniu się historycznego podziału. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie historycznego podziału (tak teraz nie jest) z możliwością łączenia właściwości miejscowej poszczególnych namiestników, tak by np. namiestnik w Innsbrucku mógł zajmować się także Vorarlbergiem czy Salzburgiem, wystarczyłoby, gdyby jedną osobę powołać na namiestnika tychże krajów. Można by było nawet takie połączone namiestnictwo jakoś nazywać "ad hoc", np. Kraje Alpejskie czy Kraje Korony Św. Wacława.
Przyznam, że powróciłbym "na sztywno" do starego (dualistycznego) podziału wojskowego, ale nie wiem, co inni na ten temat sądzą.
Nie łudźmy się zresztą - nie będzie równomiernie aktywnych krajów koronnych, nie ma na to szans. Może lepiej postawmy na różnorodność, tak jak różne regiony Monarchii rozwijały się w różnym tempie.
To tylko moje luźne uwagi, z góry zaznaczam, że nie jest to jakaś wielka koncepcja, tym bardziej że te - od czasów ustawy o działach administracji - średnio mi wychodzą
.
Dodam jeszcze, że kompletnie mnie nie obchodzi już dziś pozycja Monarchii na świecie, bo zabawa w dyplomację chyba jest tylko cieniem samej siebie. Raczej mi zależy na tym, żeby poddani JCKM czuli się tu dobrze, niekoniecznie musimy się prześcigać w aktywności, ilości postów czy mieszkańców.