Re: Majątek Ziemski Grambach
Panowie można było się z nim nie zgadzać, kłócić, ale JEST to wspaniały człowiek
Panowie można było się z nim nie zgadzać, kłócić, ale JEST to wspaniały człowiek
Targersdorf Borisz pisze: ↑4 lata temuHeinz-Werner Grüner pisze: ↑4 lata temuKilka godzin przegadaliśmy o mechanice pojazdowej, o taktyce w rajdach, ale i wojskowej...
To raczej Pan, drogi Przyjacielu @Heinz-Werner Grüner znał Go lepiej. Ja mam tylko w archiwum, kilka oficjalnych listów.
Trochę "pofantazjowałem" z ilością godzin, ale fakt rozmawialiśmy o rajdach.
Andrew von Habsburg pisze: ↑4 lata temuPanowie można było się z nim nie zgadzać, kłócić, ale JEST to wspaniały człowiek
Temu nie da się zaprzeczyć... Jest, był... zależy w którym wymiarze...
Ehh... Zastanawiając się które oddziały wybrać do hołdu Panu Hetmanowi prześledziłem moją służbę pod Nim. Wspaniałe czasy. Naprawdę mam nadzieję że kiedyś jeszcze się zjawi.
Każdy ma chyba nadzieję, że jak stary "wiarus" odchodzi to pojawi się jako młokos...
- Dziękuję panom. Nic mi chyba z sławy mojego ojca nie staje, bo i jakżeby miało stawać, ale żywię nadzieję że jego nazwiska - ani tutejszego, ani w Rzplitej - pohańbić mi się nie uda. Nie, panowie, w Monarchii osiadać nie zamierzam. Ale...
Tu z cały czas noszonej przy sobie torby wyjął pan Hubert dużą, szklaną butelkę klarownego napitku.
- Nie pytajcie panowie co to, bom receptę od tubylców z Nowej Kurlandii, to jest La Palmy otrzymał. Ostatniom tam gorzelni kilka założył. Może w kupiectwo się zabawię, a i fortunkę małą tu zbiję, przy okazji większy kawał waszych krajów zwiedzając. A co do tej butelki - proszę zrobić mi tą przyjemność i nie tykać jej aż do wyłonienia spadkobiercy Grambachu. Dla niego to bowiem podarek. A tymczasem chętnie napiłbym się czegoś stąd. No więc, jakże?
-Już sama Pańska wypowiedź kusi do wypicia zawartości tej butelki, ale skoro słowo się rzekło, ulokuje ją w piwnicach pałacu, z zastrzeżeniem, że jeśli ktoś wypije to pod kata pójdzie. Nie ośmielą się. Nie mniej współpraca z daleką Nową Kurlandią wygląda, jak dla mnie, całkiem obiecująco. Lokalnych trunków tu pod dostatek, sam jestem tu zbyt krótko by się zdać na jeden wyszukany. Natomiast nic nie mam obecnie bardziej w zamyśle niż to co, od czasów pierwszego rajdu w Monarchii, na węgierskich ziemiach rozlewają a i w moim automobilu się znaleźć musi. Palinka, zna Szanowny Gubernator?
Nie było mi dane.
Gruner pobiegł do samochodu, otworzył niewielki bagażnik i wyciągnął z niego butelkę. Nastepnie poprosił o naczynia do nalania.
-Ostrzegam tylko, że to jest dość.... jakby to ująć, mocne? Tak, nawet bym powiedział bardzo mocne. .
Pałacowa służba spełniła prośbę tymczasowego zarządcy i dość prędko przyniosła kieliszki. Jeden z nich nalał trunek, po czym podał na tacy najpierw panu Hrychowiczowi, a następnie Leutnantowi. Zabrali co mieli zabrać...
-Proszę Szanowny Panie, wypijmy zatem za zdrowie Pańśkiego ojca, niech mu się wiedzi tam, gdzie jest teraz... - Gruner odruchowo spojrzał ku górze i podniósł kieliszek jak do toastu.
- Tak jest! Niech żyje, a da Bóg że i wróci!
To wyrzekłszy, razem z Leutnantem uchylił kielicha, przetrzymał przez chwilę trunek w ustach, aż w końcu połknął.
- Palinka... Iście, pali. Wie pan, swego czasu ogłoszono mnie drugim biboszem Rzeczypospolitej po księciu Karolu Radziwille. Ale z takimi delicjami to bym i godziny nie zdzierżył!
Tu zaśmiał się donośnie, że echo huknęło po komnatach. Ale że nie chciał z siebie opijusa w oczach kulturalnego pana zrobić, zaanonsował że radby spocząć, a potem pozwiedzać majątek na własną rękę. To rzekłszy, pożegnał się z gospodarzem i pozwolił służbie na zaprowadzenie go do komnat gościnnych.
-Bywaj w takim razie Szanowny Panie, spokojnego wypoczynku! - po przechyleniu kieliszka z panem Hubertem, leutant pożegnał się z gościem, po czym sam nalał sobie poraz drugi. I przechylił kieliszek mówiąc do siebie:
-A to na drugą nóżkę...