Moritz von Oranien-Nassau pisze: ↑4 lata temuDziesięć minut po bryczce przed pałac konno zajechał jegomość w galowym mundurze generała majora.
Przybysz zeskoczył z konia którego oddał zaskoczonemu "wartownikowi" i sprężystym krokiem przekroczył bramę budynku.
Ledwo baron zdjął płaszcz i wymienił pierwsze uprzejmości z gospodarzem: A jak droga? A czy bezpiecznie? A Istvan dba o barona?, pytanie jedno za drugim wyskakiwało z ust leutanta jak naboje z karabinu maszynowego... wtem pojawił się kolejny gość. Tym razem wyprostowany jak struna, z lekkim wąsikiem pod nosem. I choć swoje lata już też miał wyglądał jak płmienny młodzieniec. Tylko ten generalski anturaż dodawał mu takiego blasku i powagi, że pewnie nie jedna węgierka się dzisiaj zarumieni...
Leutnant zostawił barona Targersdorfa pod opieką pana Zoltana i jego sługi Istvana i przywitał kolejnego gościa.
-Jak się macie herr general! Witam w swoich skromnych progach! - uśmiech już tym razem nie był tak promienny jak na widok starca, ale nie wypadało tak przed generalskimi symbolami...