Re: Handel Morski
No tak. To prawda.
Przepraszam, że o tym w ogóle pomyślałem.
No tak. To prawda.
Przepraszam, że o tym w ogóle pomyślałem.
Heinz-Werner Grüner pisze: ↑4 lata temu.....a my czasem nie mieliśmy się spotkać w KTG w tym tygodniu?
No tak, całkowicie zapomniałem, to przez te upały.
Michał F. Lubomirski-Lisewicz pisze: ↑4 lata temuNo tak. To prawda.
Przepraszam, że o tym w ogóle pomyślałem.
Nic się nie stało.
Nadszedł ostatni dzień konwoju. Żeglarze pracowali dobrze aby jak najszybciej skończyć rejs i udać się na odpoczynek.. Dostali już informację o zaproszeniu Bana. i wyobrażali sobie błogie leniuchowanie na abackich plażach. To jednak przyszłość. Na razie zawinęli do Triestu gdzie czekał przedstawiciel praskiego fabrykanta mebli który miał odebrać ładunek. Owoce sprzedano sklepikarzom i przechodniom.
Zarobione pieniądze. przekazano na pokład towarzyszącego żaglowcom z oddali brygu, a ten ruszył w kierunku Gdańska.
Już drugi raz zza horyzontu wyłonił się dalmacki brzeg, już drugi raz żaglowce niosły pod pokładami drewno, owoce a także ładunek win z Grecji i Ziemii Świętej. Załogi mijanych łodzi przyglądały się ciekawie wyprawie, bowiem nieczęsto na tych wodach można już spotkać drewniane jednostki
A kobiety w porcie bywające, nie rzadziej niż mężczyźni, w tym całym pędzie nie zauważyły drewnianej jednostki pływajacej, ale gdy ów statek dobił do brzegu i w głąb portu wkroczył kapitan dowodzący tym "zaczarowanym" żaglowcem oniemiały...
Ich oczom ukazał się wysoki i powabny mężczyzna ze znakomicie przyciętym wąsem i równie dostojnym przedziałkiem. Kroczył do przodu niczym członek pułku reprezentacyjnego k. u. k.. Tak jak szybko się pojawił tak szybko zniknął z "zamydlonych" oczu mieszkanek Triestu. Stary przechodzień usłyszał tylko westchnięcie młodej włoszki i... życie w porcie wróciło do normy...
-Panie baronie!!! Panie baronie!!!!!- zdyszany Istvan wpadł do gabinetu barona.
-Cóż to mój drogi, za maniery, wiesz dobrze, że nie lubię jak mi się przeszkadza przy porannej kawie i w czasie przeglądania porannej poczty!
-Panie baronie!! Panie baronie!!!-istvan nie mógł załapać tchu.
-Mój drogi, co się dzieję? Jego Królewska Mość dał mi dymisję? A może zesłał mnie do moich dóbr? Wiem, już wiem, znalazłeś klucz do szkatułki z pieniędzmi klubowymi!!?
Istvan dalej nie może złapać tchu, ale przecząco kręci głową.
-To może mój drogi, szykuję się jakiś order dla mnie? Też nie, a już wiem JW Max zaprasza nas na wybrzeże abyśmy zażyli ciepłego jesiennego słońca nad Adriai-tenger!
-Nie panie baronie!-Istvan odzyskał głos-Galeony kupieckie do portu w Póla wpłynęły i mali podstępni Włosi, chcą przejąć cały handel!!!
-Co!!! Pakuj bagaże jedziemy na handlową wojnę!!!
-A reumatyzm pana brona?
-Musi poczekać, pierwsze obowiązki a potem choroba.
Tak, moi drodzy italiofobia, była jedna z dziwactw barona, którą on sam traktował jako swoją prywatną krucjatę
Uwielbiam!
W imieniu własnym i Istvana dziękuję.
Naprawdę to uwielbiam. Z tego powstał by świetny film... Szczególnie jak sobie to wizualizuje przy lampce wina, czy pokalu pełnym piwka. Wtedy nabiera to innej "głębi"...
Dziś jestem niestety "skazany" na szkocką berbeluchę, ale to dopiero wieczorem...