Wasza Arcyksiążęca Wysokość,
Na chwilę obecną pozwolę sobie na dość ogólny (co nie oznacza, że krótki) komentarz do wysuwanych przez Waszą Arcyksiążęcą Wysokość wątpliwości. Jak rozumiem, związanych przede wszystkim z dualistycznym ustrojem Monarchii.
Może zacznę od końca. Wasza Arcyksiążęca Wysokość raczyła nazwać wybór pomiędzy Przedlitawią a Zalitawią "politycznym wsteczniactwem" (odnośnie drugiego określenia, którego nie przytoczę - nie chowam urazy). I być może w innych czasach i okolicznościach sam bym tak to nazwał. Jednak właśnie: czasy i okoliczności...
Skoro w dyskusji zostały przytoczone przykłady reform administracyjnych dyskutowanych i opracowywanych w realowej Monarchii, pójdę za ciosem odnosząc się stricte do współczesności. Nie ma co bowiem ukrywać, że wzrost aktywności zarówno u nas jak i w wielu innych mikronacjach spowodowany został przez nagłą inflację czasu wolnego z tytułu koronawirusa. Ten wzrost, jak napomknąłem w mowie założycielskiej Ruchu, oczywiście cieszy, z tyłu głowy należy mieć jednak dwa istotne pytania:
1. Jak długo entuzjazm ten będzie utrzymywany i czy po powrocie do "normalności" będziemy mogli mówić o utrzymaniu względnie stabilnej aktywności?
2. W jaki sposób możemy dotrzeć do potencjalnie nowych mieszkańców i przekonać ich do pozostania w Monarchii, względnie do dalszej zabawy w v-śwat.
Ja sam, niegodny, jestem najlepszym przykładem problematyczności punktu pierwszego. Każdy w tym wypadku może mówić wyłącznie za siebie, ale wspólnie możemy operować taką narracją, dokonywać takich decyzji i reform, które spowodują że zaglądanie na stronę Monarchii chociaż na 20 minut na dobę będzie stanowić niemalże odruch bezwarunkowy. Ponieważ będzie warto to robić: dla ciekawej treści, wartkiej narracji, wysokiej kultury dyskusji nawet na najbardziej kontrowersyjne tematy. Będą rzecz jasna czynniki zewnętrzne ograniczające ową aktywność, ale wychodzę z założenia, iż rzeczone 20 minut w Monarchii będzie lepiej wydaną inwestycją niż 20 minut na kwejku.
Przy drugim punkcie należy uwzględnić czynnik, o którym dość mało się dyskutuje w v-świecie: profil potencjalnego mieszkańca. Wiadomym jest, że osoby o "instagramowej" strukturze mózgu (niski poziom skupienia, stawianie ilości absorbowanych informacji ponad jakość itp.) nierychle dowiedzą się o istnieniu mikronacji, a nawet jeśli tak się stanie i się tutaj znajdą, szybko zaczną się nudzić pomimo najszczerszych chęci. Dużo zatem będzie nieaktywnych kont-meteorów, będących nie mniejszym, pardon le mot, odpadem niż jojo-nacje. Będą wisieć na serwerach, w sposób sztuczny zawyżając statystyki ludnościowe.
Ale nie wszyscy nowi mieszkańcy muszą się tym charakteryzować. Jest bowiem całe mnóstwo osób cierpliwych, sumiennych, skupionych, ceniących sobie nieszablonowe formy rozrywki (mikronacje nigdy nie będą tak popularne jak fußball. Nigdy). Zazwyczaj są to osoby kończące liceum lub zaczynające studia, głównie na kierunkach takich jak prawo, historia czy politologia. Mające mnóstwo zapału, trochę wolnego czasu, ale też wiarę w własną siłę sprawczą. O takich ludzi należy walczyć, takich należy wspierać i się o nich troszczyć.
Jednak do tego trzeba odpowiedniego środowiska narracyjnego, prawnego i administracyjnego. I tutaj wracam do koncepcji dualizmu. Każda osoba mniej więcej zaznajomiona z historią Europy kojarzy ową koncepcję w przypadku realowej Monarchii. Historyczni fanatycy, chcąc zamieszkać w mikronacji nawiązującej do przeszłych konstruktów, zapewne wybierze Monarchię Austro-Węgierską dla swej przyszłej aktywności (względnie RON). I w momencie, kiedy zobaczą wartką i żywą narrację Przedlitawii oraz dosyć rachityczną aktywność w Zalitawii, zapewne zamieszkają w Wiedniu lub Pradze zamiast Budapeszcie czy Zagrzebiu (myślę, że w proporcjach 4:1 na rzecz Przedlitawii). Ruch Regionów postuluje zatem, by tak pokierować narracją, stworzyć taki "pakiet pomocowy" dla nowych mieszkańców, by mogli z chęcią i bez wstydu zamieszkać w Krajach Korony Św. Stefana.
Ktoś zapyta: Ale przecież Zalitawia jest jednolita administracyjnie, zaś Przedlitawia ma kilkanaście krajów koronnych, w których można się zaktywizować! Tak jest w istocie. Ale czy możemy pozwolić sobie na to, by nowi mieszkańcy byli od razu administratorami niekiedy pustych krajów koronnych, by tworzyli dla niej OD RAZU prawodawstwo, gospodarkę, media, kulturę etc. bez poprzedniego doświadczenia? Może zamiast tego powinniśmy poprowadzić ich "za rączkę", pokazać jak można się w mikronacje przyjemnie i bezstresowo bawić, by potem dać im narzędzia skuteczne do tworzenia odpowiedniej narracji dla swoich regionów, w których przyjdzie im żyć? Wydaje mi się zatem, że Zalitawia byłaby do tego dobrym punktem startowym. Ale też takim punktem, w których mieszkańcy chętnie pozostaną na dłużej.
Jak zatem to osągnąć? Nie jest to praca dla jednego człowieka, ba! dla pojedynczej mikronacji. Potrzeba do tego skonsolidowanych działań wszystkich mieszkańców v-świata, które mogłyby rozpocząć akcję propagującą osadnictwo w Pollinie. Już próbowaliśmy, nic z tego! ktoś odpowie. Tak, kiedyś kończyło się to klęską, jednak obecnie czasy i okoliczności nam sprzyjają, pomimo paradoksalnie dość tragicznej sytuacji w realu.
Jednym z głównych założeń marksizmu jest założenie, że baza kształtuje nadbudowę. W naszym przypadku nadbudową są dalsze reformy, które, i to mówię z całą świadomością i pewnością, w programie Ruchu Regionów będą kierować się ku ogólnie zwiększonej autonomii WSZYSTKICH krajów koronnych, a w przyszłości nawet do rewizji ich ilości i granic. Ale do tego potrzebujemy bazy. A tą bazą są mieszkańcy Monarchii Austro-Węgierskiej i ich aktywność.
Proszę wybaczyć dosyć obszerną i niekiedy pokrętną, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przemowę. Mam nadzieję, że Wasza Arcyksiążęca Wysokość mniej więcej rozumie, jakie działania na obecną chwilę, przy obecnych możliwościach, Ruch Regionów chce przedsięwziąć. Przypisanie Bośni i Hercegowiny do Prze- bądź Zalitawii będzie w ich kierunku pierwszym krokiem. Pierwszym z wielu.
Łączę ukłony.