Re: Kurort Abbazia
Maksymilian Rudolf Habsburg pisze: ↑3 lata temu....węgierscy kelnerzy podawali gościom drugie danie.
Z godnością baron wycofał się na brzeg, strzepując krople słonej wody ze swych stóp.
Maksymilian Rudolf Habsburg pisze: ↑3 lata temu....węgierscy kelnerzy podawali gościom drugie danie.
Z godnością baron wycofał się na brzeg, strzepując krople słonej wody ze swych stóp.
Już z daleka można było dojrzeć szeroki czarny kapelusz Ritterin, kontrastujący z jasną, zwiewną suknią, warstwy muślinu powiewają lekko pod wpływem morskiej bryzy. Na wypadek, gdyby temperatura wzrosła nie do wytrzymania zaopatrzyła się w równie jasną parasolkę, mogącą ów kapelusz zastąpić. Elegancka toaleta nie przeszkodziła jej jednak, by podkasać nieco materiał i wkroczyć w wodę, przekąski okazały się zbyt nęcące.
Na barce kotłował się w tym czasie półnagi wieniec z chłopców chorwackich, poprzebieranych w szaty antyczne z magazynu mód Arsenal w Fiume (12 x 10 kr), zaś na stołku złotolitem od słowiańskiego stolarza (Caricy Elizabety 48 Zagreb, 100 kr), imitującego zabytek spliteński, zasiadał najprawdziwszy cesarz Dioklecjan (odziany również w Arsenalu, 75 kr, z dodatkiem wieńca wawrzynowego sprowadzonego z Wiednia - cena nieznana), zajadając soczyste winogrona (28 hal/kg) i machając zebranym. Na kolanach miał białego tygrysa wielkości kieszonkowej.
W osobie Dioklecjana można było rozpoznać bana, a w osobie tygrysiej jego angorskiego kota.
Oczywiście, że ma przy sobie lornetkę teatralną, więc już z daleko podziwia zbliżające się dzieło kreatywności i niewątpliwej hojności bana.
W połowie drogi do Ritterin Dioklecjan zeskoczył z barki i jął przedzierać się przez wodę w jej kierunku; pomachał również zachęcająco do palatyna Węgier.
Woda znakomita, zapraszam na kąpiel!
Nie trzeba jej dwa razy powtarzać, macha do Dioklecjana i zaraz znów jest po kolana w wodzie.
Ma Wasza Cesarska Mość rację, doskonała!
Parska na tę cesarskość, Ritterin sama zaraz zostanie ukoronowana, a diadem puszczony w obieg, z którego miejmy nadzieję nie powróci.
Czy jadłaś już maneštrę albo ośmiorniczki, droga przyjaciółko? Ja nie mogę przestać i robię się coraz grubszy.
Maneštra zaiste jest wyśmienita, do ośmiorniczek dopiero się przymierzam, stół odpłynął nieco za daleko. Jestem pewna, że z podkładką z dobrego wina też nie będę mogła się od nich oderwać, będzie trzeba zamówić nowe gorsety.
Odziany w strój Dionizosa, przygląda się z plaży bawiącej się gawiedzi, po czym niepozornie, acz dziarsko wkracza do przycumowanej nieopodal łódki, ładując doń pięć cetnarów najprzedniejszego bośniackiego wina. Będąc w połowie drogi do głównej barki, staje na pokładzie, krzycząc ile sił w płucach:
Meine Damen und Herren! Bachanalia czas zacząć!
Zapadający zmrok nie przerwał zabawy. Na brzegu zapłonęły ognie. Baron zachęcony przez JW Bana, dobrze podlany bośniackim winem ruszył do wody, wziął rozbieg i z okrzykiem:
ku chwale ziemi......!!!
zanurkował pod wodę, kiedy się wynurzył na głowie miał jakieś morskie zielsko, które ładnie pasowało do jego żółtozielonego kostiumu.